Nie potrafiła.Nie potrafiła bez niego normalnie funkcjonować.Sama w pustym domu.Wszystko zaczęło ją przytłaczać.Brak snu, zero apetytu, niechęć do życia.Była wrakiem człowieka.Był moment.Mały,malusieńki kiedy myślała o zostawieniu tego świata.Nie miała dla kogo żyć.Nie miała żadnych planów na życie.Nie miała jego.On, on nie należał już do niej.Żałowała, żałowała, że wysłała ten list, ale nie mogła już cofnąć czasu.Poza tym, to była dla niego wielka szansa, nie mógł tego zostawić tylko dla niej.Wiedziała, że on zawsze o tym marzył.Wielka scena,tłumy fanów,zespół i on.Tydzień temu widziała gazetę, na której przytulał się z jakąś blondynką.Czuła się wtedy tak jakby dostała kulę prosto w serce jednak nie mogła nic zrobić.Nie dotarł do niej żaden list.Widocznie pogodził się z tym.Najwyraźniej nie zależało mu na niej tak jak myślała.I nadeszła ta chwila.Chwila, w której miała chęć do pisania.Wenę, którą traciła z każdą minutą więc nie czekając wzięła kartkę leżącą na biurku i usiadła przy pianinie.
Hello there, the angel from my nightmare
The shadow in the background of the morgue
The unsuspecting victim of darkness in the valley
Westchnęła ciężko.Nic więcej nie mogła z siebie wydusić.Pospiesznie zapisała nuty i słowa na kartce.Zauważyła jego zdjęcie stojące na pianinie.Delikatnie opuszkami palców dotknęła go.
-Tęsknię-wyszeptała.Słona łza spłynęła po jej bladym policzku.Nienawidziła tego.Nienawidziła tego uczucia.Tak cholernie za nim tęskniła.Brakowało jej jego otulających ramion, w których czuła się tak bezpiecznie.Jego czułych pocałunków i jego dotyku, przy którym przez jej ciało przechodził dreszcz.Jego głosu, po prostu jego całego.Podeszła do lustra i spuściła głowę.Dopiero teraz uzmysłowiła sobie, że wygląda okropnie.Nagle usłyszała dzwonek do drzwi.Delikatnie otworzyła je i w nich ujrzała wysokiego mężczyznę.Pospiesznie założyła niesforny kosmyk włosów za ucho.
-Violetta?-zapytał z uśmiechem.
-Tak-odpowiedziała niepewnie.
-Nie pamiętasz mnie?-zapytał.
-Ciebie?
-Alex, mieszkaliśmy blisko siebie-wyjaśnił.-Byliśmy mali.Ty ja i Leon.
-Alex!-krzyknęła i przytuliła przyjaciela.Kiedy byli mali Alex mieszkał bardzo blisko nich.W drugim bloku na trzecim piętrze.Bardzo się z nim zaprzyjaźnili jednak kiedy jego rodzina wyprowadziła się do Nowego Jorku ich kontakty zerwały się.
-Skąd wiedziałeś, że tu mieszkam?-zapytała ciekawa.
-Mam swoje kontakty-zaśmiał się.
-Wejdź-powiedziała otwierając mu drzwi.
-Masz jakieś kontakty z Leonem?-zapytał siadając na kanapie.
-Nie, nie mam.Leon, on wyjechał w trasę koncertową-wyjaśniła .
-Leon?Ten Leon?-zapytał.
-Tak, ale nie chcę o tym mówić Alex.
-Nie ma sprawy.Rozumiem-odpowiedział siadając bliżej niej.-A co tam u ciebie?Bo nie chcę nic mówić, ale wyglądasz okropnie-zaśmiał się.
-Nic, po prostu nie wiem co robić ze swoim życiem.Nie mówmy już o mnie-powiedziała.-Co tam u ciebie?
-U mnie?Nic nowego.Pracuje jako fotograf.Nie mam dziewczyny i przeprowadziłem się tutaj dziś.
-A gdzie mieszkasz?-zapytała.
-Obok ciebie.W tym domu po prawej.Tak jak w dzieciństwie-zaśmiał się.Dziewczyna lekko uśmiechnęła się.
-Masz pracę?-zapytał.
-Nie.
-A nie chciałabyś pracować jako modelka?-zapytał.Szatynka parsknęła śmiechem.
-Ja?Jako modelka?
-Tak, właśnie ty.Jesteś piękna-powiedział.Dziewczyna zarumieniła się.
-Dziękuję, ale
-No proszę zgódź się.
-Ale
-Widzimy się jutro o dziesiątej przed twoim domem-powiedział po czym pocałował ją w policzek i wyszedł.Dziewczyna lekko przygryzła wargę.Nie wiedziała czy to co robi jest dobre, ale przecież ona też chciała być szczęśliwa.Może modeling to nie jej wymarzona praca, ale lepsze to niż nic.Nie wiedziała, że jeden chłopak może wnieść tyle zamętu w jej życie w jeden dzień.Musiała zapomnieć o nim.Musiała zapomnieć o Verdasie.
-Gotowa?-zapytał kiedy wchodzili do studia.
-Tak-odpowiedziała.Ten chwycił jej drobną dłoń, co lekko zdziwiło ją.Nie sprzeciwiała się jednak.Weszli do dużego budynku, który wydawał się być tak pustym.Weszli do windy, a kiedy znaleźli się na najwyższym piętrze Alex zaprowadził ją pod drzwi studia.
-A ustaliłeś już wszystko z szefem?-zapytała.
-To ja tutaj jestem szefem-zaśmiał się.-Dlaczego mi nie powiedziałeś?
-Nie lubię się chwalić.
-Ktoś jeszcze tutaj pracuje?-zapytała widząc pustą salę.
-Tak, ale dziś mają wolne.Stwierdziłem, że najpierw musisz się z tym oswoić i w ogóle-wyjaśnił.
-Dzięki-uśmiechnęła się.
-Więc ubierz się w coś tam w garderobie i przyjdź jak będziesz gotowa.
-Okej-odpowiedziała i ruszyła do miejsca wskazanego przez mężczyznę.
Po chwili wróciła.Wyglądała przepięknie.Jej długie nogi zdecydowanie były dużym atutem dla dziewczyny.Stanęła przed obiektywem i zaczęła pozować.Chłopak nie mógł przestać na nią patrzeć.Wyglądała tak seksownie, że gdyby mógł rzuciłby się na nią.Lekko odsłoniła ramię, co sprawiło, że wyglądała jeszcze bardziej uroczo.Alex wziął się do pracy i zaczął ją fotografować.
Był nią tak zafascynowany.Nie wytrzymał.Podszedł i gwałtownie ją pocałował.
-Alex co ty robisz?!-krzyczała pomiędzy pocałunkami.-Przestań!-krzyknęła.Próbowała się wyrwać jednak był zbyt silny.Położył ręce na jej pośladkach.Mocno ścisnął je, co sprawiło ból szatynce.Włożył ręce pod jej bluzkę i zaczął ją dotykać po piersiach.
-Zostaw mnie!
-Daj spokój,przecież wiem, że tego chcesz-powiedział uwodząco .Korzystając z tego, że chłopak rozpinał swoje spodnie dziewczyna kopnęła go i rzuciła się do biegu.
-Ty szmato!-usłyszała kiedy biegła.Odwróciła głowę.Alex biegł za nią.Był wściekły.Szatynka postanowiła skorzystać ze schodów, bo wiedziała, że nie zdąży windą.Kiedy znalazła się na zewnątrz wsiadła do pierwszej lepszej taksówki.
-Niech pan jedzie!-krzyknęła zrozpaczona widząc co raz bliżej Alexa.Kierowca ruszył, a Alex zostawał w tyle.Po chwili zniknął za rogiem kawiarni.Dziewczyna odetchnęła.Nie mogła w to uwierzyć.Nie poznawała go.Nie był tym samym Alexem co kiedyś.Zmienił się.Bała się go.Nie miała pojęcia co robić.Nie wiedziała czy nadal chce żyć.
-Pasażerowie lotu do Buenos Aires proszeni są do odprawy-usłyszał szatyn.Cudem udało mu się zdobyć bilet.Były święta, nie mógł go zdobyć wcześniej.Chciał jak najszybciej znaleźć się obok niej.Nie wierzył w to co napisała.To nie w jej stylu.To nie mogła być prawda.Kochał ją.Tak cholernie mu jej brakowało i nie mógł zostać z zespołem.Owszem zespół był ważny, ale nie najważniejszy.Ona była najważniejsza.Jego Vilu.Posłusznie wyłączył wszystkie urządzenia elektroniczne i zapiął pas bezpieczeństwa.-Jeszcze tylko pięć godzin-pomyślał.
5 godzin później.
Szatynka siedziała w salonie.Alex nie przyszedł, co zdziwiło ją.Pod ręką miała wodę i tabletki.Wysypała wszystkie na łóżko.Nie miała już po co ani dla kogo żyć.Nienawidziła siebie za swoją naiwność.Myślała, że Leon ją kocha jednak myliła się.
Wzięła wszystkie na ręce jednak rozsypała je do poprzedniej pozycji.Po raz kolejny wzięła ich trochę.Do drugiej ręki wzięła szklankę wypełnioną wodą.
-Kocham cię-powiedziała i już miała wziąć je do ust kiedy nagle usłyszała jakieś kroki.
-Violetta!-krzyknął Leon podbiegając do szatynki.-Co ty robisz do cholery?!
-Zostaw mnie!-krzyczała.-Proszę cię zostaw mnie!
-Violu to ja-powiedział przytulając ją.Dziewczyna zaczęła walić w niego pięściami.
-Ja nie chcę już żyć!-płakała.-Pozwól mi odejść!
-Kocham cię Violetta!Nie pozwolę ci odejść słyszysz?!Nigdy!Chciałaś się zabić?!I to jest twój sposób na szczęśliwe życie?!
Dziewczyna wtuliła się w niego nie powstrzymując już łez.
-Leon ja już nie mogę,ja,ja nie mam dla kogo żyć
-Nie mów tak!Masz dla kogo żyć, ja tu jestem.Musisz żyć dla mnie słyszysz?-powiedział zakładając jej niesforny kosmyk włosów za ucho.Delikatnie opuszkami palców otarł jej łzy.
-Przepraszam-powiedziała nadal płacząc.
-Obiecaj mi, że już nigdy tego nie zrobisz-powiedział patrząc jej prosto w oczy.
-Obiecuję-powiedziała ocierając łzy.
-Dlaczego napisałaś mi, żebym cię zostawił?Chyba nie myślałaś, że to zrobię?!
-Kocham cię Leon-powiedziała wtulając się w niego.
-Ja ciebie też Violu, ja ciebie też.
________________________________________________________________________
Tak prezentuję się druga część tego OS.
Druga i ostatnia.
Miałam inne plany, co do zakończenia, ale oszczędziłam Wam bólu.
Mianowicie chciałam, aby ona popełniła samobójstwo, a on zginął w wypadku samolotowym.
Hue hue^^
Widzicie jednak nie jestem taka zła.
Nie będę przedłużać, bo muszę się iść uczyć (niestety) :(
Miłego czytania! <3
Pozdrawiam <3
Tini Blanco <3
Piękne ;D Z niecierpliwością czekam na rozdział. Na tym blogu (you are my sunshine) nawet nie można się domyślić co będzie w następnym rozdziale ;D inne blogi są bardzo przewidywalne, a ten... zresztą sama wiesz, pisałam już o tym ze trzy razy przynajmniej. Ale i tak powiem to jeszcze raz-miodzio ^^
OdpowiedzUsuń