poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 2-Kim jesteś i gdzie jest Leon Verdas?

3 dni później
-Latte poproszę-powiedziała stojąc przy ladzie.Po chwili gorący napój był już w jej rękach.Zapłaciła i ruszyła do firmy.W recepcji przywitał ją wzrok Stacey,której nienawidziła już od pierwszego dnia.Szatynka zmroziła ją wzrokiem i przeszła obok niej obojętnie.Ruszyła korytarzem do swojego i Verdasa gabinetu.Kiedy weszła do gabinetu zamarła.Verdas miział się z jakąś dziewczyną, która w połowie rozebrana siedziała na nim okrakiem.Gdy zobaczyli ją odskoczyli od siebie jak oparzeni.
-Spokojnie przecież was nie zjem-powiedziała siadając na krześle przy biurku.
-To cześć Leon-powiedziała blondynka wychodząc.
-Czyli blondynki?-zapytała Violetta.
-Co?
-Czyli wolisz blondynki?
-Czy ja wiem?Dziewczyna musi mi się ogólnie podobać.
-Aha
-A co gdybym powiedział, że wolę blondynki przefarbowałabyś się cała na blond?
-Tak, właśnie dzwoniłam do salonu fryzjerskiego i zarezerwowałam sobie na dziś wizytę wiesz?
-Nie przejmuj się.Chciałbym cię nawet jakbyś była ruda-palnął.
-Chciałbyś mnie?-zapytała wstając z krzesła.
-Bardzo-powiedział z uśmiechem.Szatynka usiadła mu na kolanach.Chłopak zdziwił się jednak pasowało mu to.
-Jak bardzo?-zapytała bawiąc się jego kołnierzykiem od koszuli.
-Pragnę cię-powiedział kładąc rękę na jej policzku.
-Jeśli chcesz mogę być twoja.Tylko twoja-szepnęła mu uwodząco do ucha.
-To na co czekasz?-zapytał obejmując ją w talii.
-Na to, aż w końcu przeglądniesz te papiery,bo ostatnio ci się nie udało-wyszeptała i podniosła się po czym ruszyła do swojego biurka.
-Co ty masz z tymi papierami?!Zakochałaś się w nich czy co?!-zapytał zdenerwowany poprawiając koszulę.
-Gdybym się w nich zakochała to chciałbyś być na ich miejscu-powiedziała pisząc coś na białym papierze. 
-Ta, na pewno-powiedział.Dziewczyna parsknęła śmiechem.Miała piękny uśmiech.Szatyn po raz pierwszy zobaczył, że ona się śmieje.Była urocza, ale też tajemnicza.
-Z czego się tak śmiejesz?-zapytał zdezorientowany.
-Z ciebie-odpowiedziała wprost.
-Czemu ze mnie?Jestem aż taki śmieszny?
-Przeglądnąłeś już papiery?-nie zwróciła uwagi na jego poprzednie pytanie.
-No nie, ta znowu o tych durnych papierach.Denerwujesz mnie.
-Powiedzmy sobie szczerze.Ty nigdy nie polubisz mnie, a ja nigdy nie polubię ciebie.Proste?Proste.Nie jesteś w moim typie.
-Czemu niby?
-Dziewczyna z takim tyłkiem jak ja, nigdy nie spojrzy na faceta z taką twarzą jak ty-powiedziała i zaśmiała się na koniec.
-Że niby ja jestem brzydki?!Popatrz na siebie.Ty też nie jesteś idealna-skłamał.
-Nie mówię, że jesteś brzydki.Okej mogłeś mnie źle zrozumieć, bo nie należysz do najinteligentniejszych osób.Po prostu nie jesteś w moim typie.
-Jestem w typie każdej dziewczyny-powiedział z przekonaniem.
-A jednak nie każdej-odgryzła się i wróciła do poprzedniego zajęcia, czyli pracy.


Blondynka przemierzała właśnie ulice Buenos Aires.Kawa, którą trzymała w ręku nie była już gorącym napojem, a zimną cieczą.Wyrzuciła ją do pierwszego napotkanego kosza.Poza szumem morza można było usłyszeć stukanie obcasów o betonową posadzkę.Wyciągnęła telefon z jaskrawo czerwonej torebki i wybrała numer do przyjaciółki.
-Vilu?Prześlesz mi ten adres?
-Tak,a gdzie jesteś.
-Właśnie niedawno wyszłam z lotniska.
-To zaraz przesyłam.Ja będę w mieszkaniu za jakieś pół godziny.
-Jesteś w pracy?
-Tak, niestety.
-Nie przeszkadzam-zaśmiała się i rozłączyła.Nagle zderzyła się z kimś.
-Uważaj jak chodzisz!-krzyknęła podnosząc torebkę z ziemi.Kiedy zobaczyła swój powód potknięcia się, jej wyraz twarzy od razu się zmienił.Kiedy spojrzeli na siebie, uśmiechnęli się do siebie.
-He,hej-wydukał.-Przep,przepraszam to moja wina-dodał nadal się jąkając.Dziewczyna onieśmielała go.Sprawiała, że czuł się nieśmiały.Nie poznawał samego siebie.Normalnie zagadałby jakoś, czyli gadka na podryw i te sprawy,ale przy niej nie mógł z siebie nic wydusić.
-To ja przepraszam.Nie powinnam tak na ciebie krzyczeć-powiedziała zakładając kosmyk włosów za ucho.jej drobne, mocno różowe usta idealnie pasowały do delikatnie różowych powiek.Mogłaby być modelką-pomyślał Włoch wpatrując się w nią.Różowa koszulka i pastelowa spódnica idealnie komponowały się ze sobą.Wydawała się taka delikatna i bezbronna.
-To ja już pójdę-powiedziała znów zakładając kosmyk długich,blond włosów z ucho.
-Cze,cześć-wydukał Włoch na pożegnanie.Stał nieruchomo dopóki tajemnicza blondynka nie zniknęła za rogiem.Wiedział, że już nigdy jej nie zobaczy.







-Violetta!-krzyknęła blondynka zauważając szatynkę na schodach.
-Lu!-również krzyknęła i podbiegła do niej.Ta przytuliła ją mocno.-Długo czekasz?-zapytała Violetta kiedy się od siebie oderwały.
-Nie, jakieś piętnaście minut-powiedziała biorąc walizki do rąk.
-Przepraszam, ale były straszne korki-wyjaśniła brązowooka wyciągając klucze z torebki.
Po chwili weszły do środka.
-Łóżko-powiedziała Ludmiła i rzuciła się na nie.Szatynka położyła się obok niej.
-Poznałam dziś faceta-palnęła Lu.
-Jakiego?-szatynka aż podskoczyła z radości.
-Jest taki piękny i boski i w sumie widzieliśmy się przez około 5 minut i nigdy już go nie spotkam-powiedziała.-A ty?Jak sobie radzisz?-zapytała po chwili szatynkę.
-Mam szefa, który jest nieznośny, ale za to cholernie seksowny.Cały czas mnie podrywa.
-To na co czekasz?-zapytała Ludmiła.
-Nie chcę żeby tamto się powtórzyło-powiedziała Violetta ocierając łzę.
-Musisz o tym zapomnieć Vilu.Przyjechałaś tutaj aby zacząć nowe życie.Nie możesz się tym cały czas zadręczać.
-Mu i tak chodzi tylko o jedno.Zaliczy mnie i będzie szukał następnej-powiedziała dziewczyna.
-Skąd możesz to wiedzieć?Może nie chodzi mu tylko o to.
-Błagam cię, wczoraj miział się z jakąś laską w gabinecie.Gdybym tam nie weszła...
-Zmieńmy temat-zaśmiała blondynka.
-Nie jesteś głodna?-zapytała Violetta.
-Bardzo-powiedziała Lu podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Co powiesz na spaghetti?
-Zawsze-powiedziała i ruszyła w stronę kuchni.


-Serio?Akurat ten film?Widziałam go już setki razy.
-Jak zobaczysz go jeszcze raz to nic ci nie będzie-powiedziała blondynka siadając na kanapie.
-Mam nadzieję-zaśmiała się brązowooka.
-Poza tym nigdy nie oglądałyśmy go razem.
-Okej już nic nie mówię.Może być.-Trochę mi niedobrze-powiedziała po chwili szatynka biorąc łyk wody.
-Może zjadłaś coś nieświeżego albo...albo grypa.
-Nie, myślę, że to dzisiejszy lunch.Nie był pierwszej jakości.A może Stacey mi coś dorzuciła do niego-zaśmiała się Violetta.
-Stacey?-zapytała Ludmiła.
-Sekretarka w firmie.Nie lubi mnie.
-Zgaduję, że z wzajemnością?-zaśmiała się blondynka.
-No raczej-powiedziała Violetta również się śmiejąc.Nagle szatynka zerwała się i pobiegła do łazienki.Blondynka pobiegła za nią.Przez zamknięte drzwi udało jej się usłyszeć, że szatynka wymiotuje.
-Vilu wszystko w porządku?-spytała zmartwiona.
-Tak,wszystko okej.
-Musisz jutro iść do lekarza-powiedziała Ludmiła.
-Może to po prostu ten lunch-powiedziała wychodząc z łazienki.
-Ale jak ci nie przejdzie to zaciągnę cię siłą do lekarza okej?
-Okej Lu-powiedziała.Wiedziała, że przyjaciółka tak łatwo nie odpuści.To nie w jej stylu.


-Mówię ci normalnie nie mogłem słowa wypowiedzieć-mówił Włoch.-Była taka piękna i ten jej głos.Już nigdy jej nie zobaczę-powiedział smutny.
-Nie ma rzeczy niemożliwych-powiedział szatyn klepiąc przyjaciela po ramieniu.
-A ty?Jak tam z Violettą.
-Ni jak.
-Sprawy ani trochę nie ruszyły w przód?-zapytał zdziwiony.
-Nie.
-Serio?
-Tak Fede serio.
-To chyba pierwsza dziewczyna, która cię nie chce-zaśmiał się.-A wtedy na imprezie?Gdzie zniknęliście?
-Odprowadziłem ją do domu-skłamał.
-Nie wierzę.Ty?Ty nie wykorzystałeś takiej okazji?Laska była kompletnie pijana i tak nic by nie pamiętała.
-Nie, odwiozłem ją do domu.Nie miałem ochoty na nic więcej.
-Kim jesteś i gdzie jest Leon Verdas?
-Słuchaj muszę iść.Jutro mam jeszcze masę pracy.
-Przecież jutro jest sobota.
-Wiem, ale, ale i tak muszę przejrzeć papiery i w ogóle-powiedział biorąc bluzę do ręki.-Siema-powiedział wychodząc z mieszkania.
-Tak, cześć-powiedział Federico.Wiedział, że on coś ukrywa, ale skoro nie chciał powiedzieć widocznie miał jakieś powody.Włoch postanowił  nadal myśleć o cudownej blondynce, której prawdopodobnie już nigdy nie zobaczy.
______________________________________________________________________________
Tak prezentuje się  2 rozdział :)
Wiem, ze chcielibyście, aby rozdział pojawił się na innym blogu jednak tylko tu miałam gotowy, dawno napisany i dlatego pomyślałam, że opublikuje go.
Dziś wyjeżdżam do Warszawy!!
Aaaaa!
Jak się cieszę!
To ostatni taki długi wyjazd z moją klasą...
Czy chcecie dedykacje dla siebie?
Piszcie w komentarzach :)
Życzę miłego czytania! ♡♥
Pozdrawiam!
Tini Blanco ♡ 

sobota, 7 lutego 2015

One Shot: Chyba nie myślałaś, że to zrobię? Część II

2 miesiące później
Nie potrafiła.Nie potrafiła bez niego normalnie funkcjonować.Sama w pustym domu.Wszystko zaczęło ją przytłaczać.Brak snu, zero apetytu, niechęć do życia.Była wrakiem człowieka.Był moment.Mały,malusieńki kiedy myślała o zostawieniu tego świata.Nie miała dla kogo żyć.Nie miała żadnych planów na życie.Nie miała jego.On, on nie należał już do niej.Żałowała, żałowała, że wysłała ten list, ale nie mogła już cofnąć czasu.Poza tym, to była dla niego wielka szansa, nie mógł tego zostawić tylko dla niej.Wiedziała, że on zawsze o tym marzył.Wielka scena,tłumy fanów,zespół i on.Tydzień temu widziała gazetę, na której przytulał się z jakąś blondynką.Czuła się wtedy tak jakby dostała kulę prosto w serce jednak nie mogła nic zrobić.Nie dotarł do niej żaden list.Widocznie pogodził się z tym.Najwyraźniej nie zależało mu na niej tak jak myślała.I nadeszła ta chwila.Chwila, w której miała chęć do pisania.Wenę, którą traciła z każdą minutą więc nie czekając wzięła kartkę leżącą na biurku i usiadła przy pianinie.

Hello there, the angel from my nightmare 
The shadow in the background of the morgue

The unsuspecting victim of darkness in the valley

Westchnęła ciężko.Nic więcej nie mogła z siebie wydusić.Pospiesznie zapisała nuty i słowa na kartce.Zauważyła jego zdjęcie stojące na pianinie.Delikatnie opuszkami palców dotknęła go.
-Tęsknię-wyszeptała.Słona łza spłynęła po jej bladym policzku.Nienawidziła tego.Nienawidziła tego uczucia.Tak cholernie za nim tęskniła.Brakowało jej jego otulających ramion, w których czuła się tak bezpiecznie.Jego czułych pocałunków i jego dotyku, przy którym przez jej ciało przechodził dreszcz.Jego głosu, po prostu jego całego.Podeszła do lustra i spuściła głowę.Dopiero teraz uzmysłowiła sobie, że wygląda okropnie.Nagle usłyszała dzwonek do drzwi.Delikatnie otworzyła je i w nich ujrzała wysokiego mężczyznę.Pospiesznie założyła niesforny kosmyk włosów za ucho.
-Violetta?-zapytał z uśmiechem.
-Tak-odpowiedziała niepewnie.
-Nie pamiętasz mnie?-zapytał.
-Ciebie?
-Alex, mieszkaliśmy blisko siebie-wyjaśnił.-Byliśmy mali.Ty ja i Leon.
-Alex!-krzyknęła i przytuliła przyjaciela.Kiedy byli mali Alex mieszkał bardzo blisko nich.W drugim bloku na trzecim piętrze.Bardzo się z nim zaprzyjaźnili jednak kiedy jego rodzina wyprowadziła się do Nowego Jorku ich kontakty zerwały się.
-Skąd wiedziałeś, że tu mieszkam?-zapytała ciekawa.
-Mam swoje kontakty-zaśmiał się.
-Wejdź-powiedziała otwierając mu drzwi.
-Masz jakieś kontakty z Leonem?-zapytał siadając na kanapie.
-Nie, nie mam.Leon, on wyjechał w trasę koncertową-wyjaśniła .
-Leon?Ten Leon?-zapytał.
-Tak, ale nie chcę o tym mówić Alex.
-Nie ma sprawy.Rozumiem-odpowiedział siadając bliżej niej.-A co tam u ciebie?Bo nie chcę nic mówić, ale wyglądasz okropnie-zaśmiał się.
-Nic, po prostu nie wiem co robić ze swoim życiem.Nie mówmy już o mnie-powiedziała.-Co tam u ciebie?
-U mnie?Nic nowego.Pracuje jako fotograf.Nie mam dziewczyny i przeprowadziłem się tutaj dziś.
-A gdzie mieszkasz?-zapytała.
-Obok ciebie.W tym domu po prawej.Tak jak w dzieciństwie-zaśmiał się.Dziewczyna lekko uśmiechnęła się.
-Masz pracę?-zapytał.
-Nie.
-A nie chciałabyś pracować jako modelka?-zapytał.Szatynka parsknęła śmiechem.
-Ja?Jako modelka?
-Tak, właśnie ty.Jesteś piękna-powiedział.Dziewczyna zarumieniła się.
-Dziękuję, ale 
-No proszę zgódź się.
-Ale
-Widzimy się jutro o dziesiątej przed twoim domem-powiedział po czym pocałował ją w policzek i wyszedł.Dziewczyna lekko przygryzła wargę.Nie wiedziała czy to co robi jest dobre, ale przecież ona też chciała być szczęśliwa.Może modeling to nie jej wymarzona praca, ale lepsze to niż nic.Nie wiedziała, że jeden chłopak może wnieść tyle zamętu w jej życie w jeden dzień.Musiała zapomnieć o nim.Musiała zapomnieć o Verdasie.

-Gotowa?-zapytał kiedy wchodzili do studia.
-Tak-odpowiedziała.Ten chwycił jej drobną dłoń, co lekko zdziwiło ją.Nie sprzeciwiała się jednak.Weszli do dużego budynku, który wydawał się być tak pustym.Weszli do windy, a kiedy znaleźli się na najwyższym piętrze Alex zaprowadził ją pod drzwi studia.

-A ustaliłeś już wszystko z szefem?-zapytała.
-To ja tutaj jestem szefem-zaśmiał się.
-Dlaczego mi nie powiedziałeś?
-Nie lubię się chwalić.
-Ktoś jeszcze tutaj pracuje?-zapytała widząc pustą salę.
-Tak, ale dziś mają wolne.Stwierdziłem, że najpierw musisz się z tym oswoić i w ogóle-wyjaśnił.
-Dzięki-uśmiechnęła się.
-Więc ubierz się w coś tam w garderobie i przyjdź jak będziesz gotowa.
-Okej-odpowiedziała i ruszyła do miejsca wskazanego przez mężczyznę.
Po chwili wróciła.Wyglądała przepięknie.Jej długie nogi zdecydowanie były dużym atutem dla dziewczyny.Stanęła przed obiektywem i zaczęła pozować.Chłopak nie mógł przestać na nią patrzeć.Wyglądała tak seksownie, że gdyby mógł rzuciłby się na nią.Lekko odsłoniła ramię, co sprawiło, że wyglądała jeszcze bardziej uroczo.Alex wziął się do pracy i zaczął ją fotografować.





















































































Był nią tak zafascynowany.Nie wytrzymał.Podszedł i gwałtownie ją pocałował.
-Alex co ty robisz?!-krzyczała pomiędzy pocałunkami.-Przestań!-krzyknęła.Próbowała się wyrwać jednak był zbyt silny.Położył ręce na jej pośladkach.Mocno ścisnął je, co sprawiło ból szatynce.Włożył ręce pod jej bluzkę i zaczął ją dotykać po piersiach.
-Zostaw mnie!
-Daj spokój,przecież wiem, że tego chcesz-powiedział uwodząco .Korzystając z tego, że chłopak rozpinał swoje spodnie dziewczyna kopnęła go i rzuciła się do biegu.
-Ty szmato!-usłyszała kiedy biegła.Odwróciła głowę.Alex biegł za nią.Był wściekły.Szatynka postanowiła skorzystać ze schodów, bo wiedziała, że nie zdąży windą.Kiedy znalazła się na zewnątrz wsiadła do pierwszej lepszej taksówki.
-Niech pan jedzie!-krzyknęła zrozpaczona widząc co raz bliżej Alexa.Kierowca ruszył, a Alex zostawał w tyle.Po chwili zniknął za rogiem kawiarni.Dziewczyna odetchnęła.Nie mogła w to uwierzyć.Nie poznawała go.Nie był tym samym Alexem co kiedyś.Zmienił się.Bała się go.Nie miała pojęcia co robić.Nie wiedziała czy nadal chce żyć.


-Pasażerowie lotu do Buenos Aires proszeni są do odprawy-usłyszał szatyn.Cudem udało mu się zdobyć bilet.Były święta, nie mógł go zdobyć wcześniej.Chciał jak najszybciej znaleźć się obok niej.Nie wierzył w to co napisała.To nie w jej stylu.To nie mogła być prawda.Kochał ją.Tak cholernie mu jej brakowało i nie mógł zostać z zespołem.Owszem zespół był ważny, ale nie najważniejszy.Ona była najważniejsza.Jego Vilu.Posłusznie wyłączył wszystkie urządzenia elektroniczne i zapiął pas bezpieczeństwa.-Jeszcze tylko pięć godzin-pomyślał.

5 godzin później.
Szatynka siedziała w salonie.Alex nie przyszedł, co zdziwiło ją.Pod ręką miała wodę i tabletki.Wysypała wszystkie na łóżko.Nie miała już po co ani dla kogo żyć.Nienawidziła siebie za swoją naiwność.Myślała, że Leon ją kocha jednak myliła się.
Wzięła wszystkie na ręce jednak rozsypała je do poprzedniej pozycji.Po raz kolejny wzięła ich trochę.Do drugiej ręki wzięła szklankę wypełnioną wodą.
-Kocham cię-powiedziała i już miała wziąć je do ust kiedy nagle usłyszała jakieś kroki.
-Violetta!-krzyknął Leon podbiegając do szatynki.-Co ty robisz do cholery?!
-Zostaw mnie!-krzyczała.-Proszę cię zostaw mnie!
-Violu to ja-powiedział przytulając ją.Dziewczyna zaczęła walić w niego pięściami.
-Ja nie chcę już żyć!-płakała.-Pozwól mi odejść!
-Kocham cię Violetta!Nie pozwolę ci odejść słyszysz?!Nigdy!Chciałaś się zabić?!I to jest twój sposób na szczęśliwe życie?!
Dziewczyna wtuliła się w niego nie powstrzymując już łez.
-Leon ja już nie mogę,ja,ja nie mam dla kogo żyć
-Nie mów tak!Masz dla kogo żyć, ja tu jestem.Musisz żyć dla mnie słyszysz?-powiedział zakładając jej niesforny kosmyk włosów za ucho.Delikatnie opuszkami palców otarł jej łzy.
-Przepraszam-powiedziała nadal płacząc.
-Obiecaj mi, że już nigdy tego nie zrobisz-powiedział patrząc jej prosto w oczy.
-Obiecuję-powiedziała ocierając łzy.
-Dlaczego napisałaś mi, żebym cię zostawił?Chyba nie myślałaś, że to zrobię?!
-Kocham cię Leon-powiedziała wtulając się w niego.
-Ja ciebie też Violu, ja ciebie też.
________________________________________________________________________
Tak prezentuję się druga część tego OS.
Druga i ostatnia.
Miałam inne plany, co do zakończenia, ale oszczędziłam Wam bólu.
Mianowicie chciałam, aby ona popełniła samobójstwo, a on zginął w wypadku samolotowym.
Hue hue^^
Widzicie jednak nie jestem taka zła.
Nie będę przedłużać, bo muszę się iść uczyć (niestety) :(
Miłego czytania! <3
Pozdrawiam <3
Tini Blanco <3

środa, 4 lutego 2015

Rozdział 1-Ty zboczeńcu!

-Nowa asystentka?-zapytał szatyn.
-Tak,a w zasadzie to nie.Ma robić to samo co ty.-odpowiedziała Stacey.
-Kiedy przyjdzie?-zapytał.
-Za chwilę powinna być.
-Kolejna stara jędza-pomyślał Verdas.Od kiedy jego ojciec dowiedział się, że Leon ma romans z asystentką zatrudniał same starsze, żeby zapobiec temu.Wielka firma, którą Leon musiał zająć się, bo jego ojciec wyjechał w sprawach służbowych była najlepszą w mieście.Zielonooki usiadł za biurkiem i wziął łyk gorzkiego napoju.Nienawidził kawy, ale tylko ona potrafiła postawić go na nogi.
-Siema stary-powiedział Włoch wchodząc do pomieszczenia.Pracował razem z Leonem.Był jego najlepszym przyjacielem od dzieciństwa.
-Tu się puka-zaśmiał się Leon.
-Tak,tak.
-Idziesz dziś z nami na imprezę?-zapytał siadając na przeciwko niego.
-Nie mam czasu, a poza tym samemu mi się nie chce.
-Samemu?Jak wejdziesz do klubu to przykleją się jakieś laski.Właściwie to dlaczego nie zaprosisz Stacey?
Stacey była sekretarką w firmie.Podkochiwała się w Leonie jednak on zbywał ją.
-Jest ładna, ale to nie mój typ.Jest zbyt grzeczna-powiedział Verdas.
-Czy ja wiem?Przed chwilą przezywała jakąś laskę.Jakbyś widział jaka laska stała na recepcji.Długie nogi,duży biust i te sprawy.Mam na nią taką ochotę, że o mało się na nią nie rzuciłem.
-Blondynka czy brunetka?
-Blond pomieszany z brązem,Mówię ci takiej laski jeszcze nie widziałem.
-To czemu mnie nie zawołałeś?!
-Sory, zapomniałem
-Masz 23 lata i już masz sklerozę?!Jezu Federico!
-Może jeszcze jest w recepcji-powiedział Federico.
-Nie wiem, a poza tym nie mogę wychodzić, bo zaraz przyjdzie tutaj nowa asystentka.
-Kolejna stara jędza?
-Tak.I co z tego, że miałem romans z Jessicą?!Nie wolno czy co?!Przecież to nie wpływało na naszą pracę.
-Stary, nie pamiętasz jak kochaliście się tutaj w gabinecie podczas kiedy w pomieszczeniu obok była konferencja?
-Byliśmy cicho-zaśmiał się szatyn przypominając sobie tą scenę.
-Twój ojciec był wtedy taki wściekły.Nigdy go takiego nie widziałem.Wszyscy was słyszeli.
-To było raz.
-Jasne,jasne.
Usłyszeli pukanie do drzwi.
-Proszę-powiedział Leon.
-Przepraszam, ale jest już ta asystentka-powiedziała Stacey.
-Może wejść-powiedział znudzony Leon.

W gabinecie zamiast sztywnej,starej jędzy pojawiła się młoda dziewczyna.
-Dzień dobry-powiedziała lekko uśmiechając się.
-Cz,cześ,cześć-powiedzieli próbując wydusić z siebie coś.Włoch odwrócił się do szatyna, który był wpatrzony w nową asystentkę jak w obrazek.
-Stary to ona.To ta laska, o której mówiłem-powiedział szeptem Federico.
-Niech pani wejdzie-powiedział Leon wracając do rzeczywistości.
-Federico czy możesz nas zostawić samych?
Federico zmroził go wzrokiem.Jego mina mówiła: Jak możesz?!
-Już wychodzę-powiedział podnosząc się z krzesła.Wyszedł z gabinetu zamykając za sobą drzwi.
Dziewczyna usiadła na przeciwko szatyna.
-Leon-powiedział wstając i wyciągając rękę do dziewczyny.Ta jednak nie odpowiedziała, była zajęta swoimi paznokciami w kolorze morskim.
Chłopak nadal trzymał dłoń w celu powitania jednak widząc, że uścisk nie zostanie odwzajemniony, zabrał rękę z powrotem.
-Mogę wiedzieć ile masz lat?-zapytał.
-Mówiłam już twojemu ojcu więc myślę, że nie powinno cię to interesować-odpowiedziała chłodno.
-Słuchaj dziunia.To nie jest spa, mamy razem pracować więc przestań bawić się tymi paznokciami i łaskawie odpowiedz mi na pytanie.
-Słuchaj kolego.Po pierwsze nie pamiętam kiedy przeszliśmy na ty.Po drugie, spotkałam już tysiące takich jak ty i wiem czego chcą.I po trzecie nie odpowiem ci ile mam lat, bo sądzę, że jest to zapisane w moim CV, a ty po prostu nie jesteś na tyle inteligentny żeby to wiedzieć-powiedziała podnosząc się z krzesła.
-Idę po kawę-powiedziała wychodząc zgrabnie poruszając swoim tyłeczkiem, co nie umknęło uwadze Verdasa.
-Ubóstwiam ją-powiedział uśmiechając się do siebie.Spojrzał na jej CV.
Violetta Castillo
Wiek:20 lat.
I tyle mu wystarczyło.Wiedział, że nie może jej sobie już odpuścić.Violetta Castillo musiała być jego.


-Przejrzyj te papiery-powiedziała kładąc na biurku stertę dokumentów.
-To przeszliśmy już na ty czy nie, bo ja już się pogubiłem-powiedział szatyn próbując rozluźnić atmosferę,
-Przejrzyj te papiery-powtórzyła nie zwracając uwagi na jego poprzednie słowa.
-Okej, widzę, że zgrywasz niedostępną.
Dziewczyna nie odpowiedziała.Kiedy schylała się nad biurkiem układając papiery Verdas miał okazję popatrzeć na jej dekolt.
-Duże-powiedział nadal patrząc na biust szatynki.Dziewczyna natychmiast wyprostowała się i zmroziła go wzrokiem.
-Daj mi znać jak już skończysz-powiedziała biorąc swoją kawę do ręki.
-O której dziś kończysz?-zapytał Leon.
-Nie twój interes-powiedziała siadając za swoim biurkiem.
-Nie dałabyś się zaprosić na imprezę.
-Przejrzałeś już te papiery?-zapytała poirytowana.
-Tak,tak-odpowiedział ze śmiechem.


-Wchodzimy?-zapytał Włoch kiedy stali przed klubem.Leon kiwnął głową.Kiedy znaleźli się w środku Leon znalazł wolny stolik, przy którym usiedli.Federico zamówił pięć drinków dla każdego.
Leon zaczął się rozglądać.
-To niemożliwe-zaśmiał się po chwili.
-Co?-zapytał Włoch.
-To-powiedział wskazując na szatynkę tańczącą w tłumie.
-To ona?
-Tak, to zdecydowanie ona-powiedział podnosząc się z kanapy.
-Idę do niej-powiedział Federico.
-Chyba śnisz.Ona jest moja Fede.
-Ta, na pewno twoja.Ma wypisane na czole: Należę do Leona Verdasa?Nie, nie ma.Jest wolna, a ja zamierzam ją poderwać.
-Federico-zaczął Leon.-Nie wiem jak ci to powiedzieć, ale sądzę, że ty masz już dziewczynę-dokończył Verdas.
-Niby gdzie?
-A Trish?
-O jezu zapomniałem.Okej, masz wolną drogę-powiedział Federico biorąc łyk alkoholu do ust.
Szatyn ruszył na parkiet.Dziewczyna wyglądała świetnie.Czarna sukienka podkreślająca długie,piękne nogi i rozpuszczone włosy, którymi machała na wszystkie strony.Zgrabnie poruszała się w rytm muzyki.
Jeszcze raz upewnił się, że to ona i mógł działać.Zdziwiło go to, że tańczyła sama jednak później zdał sobie sprawę,że w sumie dla niego to dobrze.
Delikatnie ułożył dłonie na jej talii.Nie odwróciła się, zaczęła ocierać się o niego, co sprawiało mu przyjemność.Oplotła ręce w okół jego szyi i poruszała się w rytm muzyki.Kiedy nareszcie się odwróciła, szatyn wyczuł dużą ilość alkoholu.
-Hej-wyszeptała mu do ucha.-Znamy się-wydukała po chwili nadal tańcząc.Chłopak nic nie mówi.Bierze dłoń dziewczyny i rusza z nią w tłum ludzi.


Promienie słońca budzą dziewczynę.Odczuwa ból głowy jednak nie pamięta co stało się wczoraj.Zaczyna rozglądać się po pomieszczeniu.Gwałtownie podnosi się zdając sobie sprawę z tego, że nie jest w swoim mieszkaniu.Czuje na sobie zaledwie koszulkę,nic więcej.Na szafie stojącej obok dostrzega swoją sukienkę, którą miała na sobie tamtego wieczoru.Obok niej stoją szpilki,które również należą do niej.Powoli podnosi się i rusza do drzwi.Delikatnie otwiera je i schodzi po schodach.
-Hej-powiedział jakiś głos  za nią.Powoli odwraca się i widzi go.Uśmiechnięty szatyn w niebieskiej koszuli.
-Co ja tutaj robię?-pyta go poprawiając włosy.
-Zjesz śniadanie?
-Co ja tutaj robię?!-nie zwraca uwagi na jego poprzednie pytanie.-Spaliśmy ze sobą?
-Nie,nie spaliśmy.
-To dlaczego jestem tutaj i nie mam na sobie mojej sukienki i bielizny tylko jakąś koszulkę?
-Spotkałem cię wczoraj w klubie, byłaś pijana.Chciałem cię odwieźć do domu jednak nie umiałaś powiedzieć, gdzie mieszkasz więc przywiozłem cię tutaj.A co do ubrań to zwymiotowałaś na swoją sukienkę wczoraj i ubrałem cię w moją koszulkę, a sukienkę wyczyściłem.Nie miałaś na sobie żadnej bielizny-dokończył ze śmiechem.
-Ty zboczeńcu!-krzyknęła.-Wychodzę stąd-powiedziała i skierowała się do drzwi wyjściowych.
-Zamierzasz w takim stanie wyjść na ulicę?-zapytał śmiejąc się.Dziewczyna zawróciła na górę, a kiedy znalazła się obok szatyna zmroziła go wzrokiem.
-Ani słowa-powiedziała grożąc mu palcem.
____________________________________________________________________________
Tak oto prezentuje się rozdział numer jeden :)
Jak widzicie nasza Leonetta nie przepada za sobą,ale nie martwcie się niedługo się to zmieni.
A co do aktualnych odcinków Violetty w Polsce to czy tylko mnie denerwuje nasz ukochany Leon?
No w końcu mówił Violi, że nie wyobraża sobie życia bez niej i w ogóle, że ją kocha, a tu nagle zjawia się jedna dziewczyna,której on nawet tak dobrze nie zna i już jest w niej zakochany?!Co się z nim w ogóle dzieje?!Na maksa zdenerwowało mnie zdanie jakie Leon powiedział: 'Wybrałem ciebie Roxy'.I jeszcze mówi Violi, żeby nie wtrącała się w jego życie.No chyba go uduszę :(

5 komentarzy-Rozdział II.
CZYTASZ-KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ

No, to co ja już nie będę przedłużać :D
Życzę miłego czytania :D
Pozdrawiam! <3
Tini Blanco<3














niedziela, 1 lutego 2015

Prolog

Nazywam się Violetta Castillo.Mam 20 lat.Do tej pory mieszkałam w Madrycie jednak dziś przeprowadzam się do Buenos Aires.Moją najlepszą przyjaciółką jest Ludmiła Ferro.Jesteśmy dla siebie jak siostry.Lu ma 21 lat-jest starsza ode mnie i zawsze mi o tym przypomina.Niedługo ona też przeprowadzi się do Buenos Aires.Obie jesteśmy wolne.Nie szukam chłopaka, a Ferro?Kto to wie.Pomimo mojej przeszłości chcę znowu żyć,czuć, chcę być wolna.Czy uda mi się zacząć wszystko od nowa?Czy to tutaj będę mogła wieść spokojne, ale też niezbyt nudne życie?
Dowiecie się wkrótce.

_________________________________________________________________________________
Hejoo! <3
No może zacznę od tego, że to mój trzeci blog.
Przepraszam wiem, że może przesadzam, ale mam tyle pomysłów na historię o tym serialu, że normalnie gdybym mogła miałabym ze 20 takich blogów.
No, ale może nie przesadzajmy :)
Nie martwcie się, to że mam ten trzeci to nie znaczy, że będę zaniedbywać tamte.
Tutaj mam już napisane większość rozdziałów więc nie będą one rzadko dodawane.
Na tym blogu postawię limit.
W sensie,że taki mały szantażyk :D
Na początku 5 komentarzy-Rozdział I :)
Nie umiem pisać prologów.Moje są nudne i takie...normalne?
Mam nadzieję,że spodoba Wam się ten blog i będziecie czytać i komentować :D
Życzę miłego czytania <3
Pozdrawiam<3
Tini Blanco<3
CZYTASZ-KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ!