-Latte poproszę-powiedziała stojąc przy ladzie.Po chwili gorący napój był już w jej rękach.Zapłaciła i ruszyła do firmy.W recepcji przywitał ją wzrok Stacey,której nienawidziła już od pierwszego dnia.Szatynka zmroziła ją wzrokiem i przeszła obok niej obojętnie.Ruszyła korytarzem do swojego i Verdasa gabinetu.Kiedy weszła do gabinetu zamarła.Verdas miział się z jakąś dziewczyną, która w połowie rozebrana siedziała na nim okrakiem.Gdy zobaczyli ją odskoczyli od siebie jak oparzeni.
-Spokojnie przecież was nie zjem-powiedziała siadając na krześle przy biurku.
-To cześć Leon-powiedziała blondynka wychodząc.
-Czyli blondynki?-zapytała Violetta.
-Co?
-Czyli wolisz blondynki?
-Czy ja wiem?Dziewczyna musi mi się ogólnie podobać.
-Aha
-A co gdybym powiedział, że wolę blondynki przefarbowałabyś się cała na blond?
-Tak, właśnie dzwoniłam do salonu fryzjerskiego i zarezerwowałam sobie na dziś wizytę wiesz?
-Nie przejmuj się.Chciałbym cię nawet jakbyś była ruda-palnął.
-Chciałbyś mnie?-zapytała wstając z krzesła.
-Bardzo-powiedział z uśmiechem.Szatynka usiadła mu na kolanach.Chłopak zdziwił się jednak pasowało mu to.
-Jak bardzo?-zapytała bawiąc się jego kołnierzykiem od koszuli.
-Pragnę cię-powiedział kładąc rękę na jej policzku.
-Jeśli chcesz mogę być twoja.Tylko twoja-szepnęła mu uwodząco do ucha.
-To na co czekasz?-zapytał obejmując ją w talii.
-Na to, aż w końcu przeglądniesz te papiery,bo ostatnio ci się nie udało-wyszeptała i podniosła się po czym ruszyła do swojego biurka.
-Co ty masz z tymi papierami?!Zakochałaś się w nich czy co?!-zapytał zdenerwowany poprawiając koszulę.
-Gdybym się w nich zakochała to chciałbyś być na ich miejscu-powiedziała pisząc coś na białym papierze.
-Ta, na pewno-powiedział.Dziewczyna parsknęła śmiechem.Miała piękny uśmiech.Szatyn po raz pierwszy zobaczył, że ona się śmieje.Była urocza, ale też tajemnicza.
-Z czego się tak śmiejesz?-zapytał zdezorientowany.
-Z ciebie-odpowiedziała wprost.
-Czemu ze mnie?Jestem aż taki śmieszny?
-Przeglądnąłeś już papiery?-nie zwróciła uwagi na jego poprzednie pytanie.
-No nie, ta znowu o tych durnych papierach.Denerwujesz mnie.
-Powiedzmy sobie szczerze.Ty nigdy nie polubisz mnie, a ja nigdy nie polubię ciebie.Proste?Proste.Nie jesteś w moim typie.
-Czemu niby?
-Dziewczyna z takim tyłkiem jak ja, nigdy nie spojrzy na faceta z taką twarzą jak ty-powiedziała i zaśmiała się na koniec.
-Że niby ja jestem brzydki?!Popatrz na siebie.Ty też nie jesteś idealna-skłamał.
-Nie mówię, że jesteś brzydki.Okej mogłeś mnie źle zrozumieć, bo nie należysz do najinteligentniejszych osób.Po prostu nie jesteś w moim typie.
-Jestem w typie każdej dziewczyny-powiedział z przekonaniem.
-A jednak nie każdej-odgryzła się i wróciła do poprzedniego zajęcia, czyli pracy.
Blondynka przemierzała właśnie ulice Buenos Aires.Kawa, którą trzymała w ręku nie była już gorącym napojem, a zimną cieczą.Wyrzuciła ją do pierwszego napotkanego kosza.Poza szumem morza można było usłyszeć stukanie obcasów o betonową posadzkę.Wyciągnęła telefon z jaskrawo czerwonej torebki i wybrała numer do przyjaciółki.
-Vilu?Prześlesz mi ten adres?
-Tak,a gdzie jesteś.
-Właśnie niedawno wyszłam z lotniska.
-To zaraz przesyłam.Ja będę w mieszkaniu za jakieś pół godziny.
-Jesteś w pracy?
-Tak, niestety.
-Nie przeszkadzam-zaśmiała się i rozłączyła.Nagle zderzyła się z kimś.
-Uważaj jak chodzisz!-krzyknęła podnosząc torebkę z ziemi.Kiedy zobaczyła swój powód potknięcia się, jej wyraz twarzy od razu się zmienił.Kiedy spojrzeli na siebie, uśmiechnęli się do siebie.
-He,hej-wydukał.-Przep,przepraszam to moja wina-dodał nadal się jąkając.Dziewczyna onieśmielała go.Sprawiała, że czuł się nieśmiały.Nie poznawał samego siebie.Normalnie zagadałby jakoś, czyli gadka na podryw i te sprawy,ale przy niej nie mógł z siebie nic wydusić.
-To ja przepraszam.Nie powinnam tak na ciebie krzyczeć-powiedziała zakładając kosmyk włosów za ucho.jej drobne, mocno różowe usta idealnie pasowały do delikatnie różowych powiek.Mogłaby być modelką-pomyślał Włoch wpatrując się w nią.Różowa koszulka i pastelowa spódnica idealnie komponowały się ze sobą.Wydawała się taka delikatna i bezbronna.
-To ja już pójdę-powiedziała znów zakładając kosmyk długich,blond włosów z ucho.
-Cze,cześć-wydukał Włoch na pożegnanie.Stał nieruchomo dopóki tajemnicza blondynka nie zniknęła za rogiem.Wiedział, że już nigdy jej nie zobaczy.
-Violetta!-krzyknęła blondynka zauważając szatynkę na schodach.
-Lu!-również krzyknęła i podbiegła do niej.Ta przytuliła ją mocno.-Długo czekasz?-zapytała Violetta kiedy się od siebie oderwały.
-Nie, jakieś piętnaście minut-powiedziała biorąc walizki do rąk.
-Przepraszam, ale były straszne korki-wyjaśniła brązowooka wyciągając klucze z torebki.
Po chwili weszły do środka.
-Łóżko-powiedziała Ludmiła i rzuciła się na nie.Szatynka położyła się obok niej.
-Poznałam dziś faceta-palnęła Lu.
-Jakiego?-szatynka aż podskoczyła z radości.
-Jest taki piękny i boski i w sumie widzieliśmy się przez około 5 minut i nigdy już go nie spotkam-powiedziała.-A ty?Jak sobie radzisz?-zapytała po chwili szatynkę.
-Mam szefa, który jest nieznośny, ale za to cholernie seksowny.Cały czas mnie podrywa.
-To na co czekasz?-zapytała Ludmiła.
-Nie chcę żeby tamto się powtórzyło-powiedziała Violetta ocierając łzę.
-Musisz o tym zapomnieć Vilu.Przyjechałaś tutaj aby zacząć nowe życie.Nie możesz się tym cały czas zadręczać.
-Mu i tak chodzi tylko o jedno.Zaliczy mnie i będzie szukał następnej-powiedziała dziewczyna.
-Skąd możesz to wiedzieć?Może nie chodzi mu tylko o to.
-Błagam cię, wczoraj miział się z jakąś laską w gabinecie.Gdybym tam nie weszła...
-Zmieńmy temat-zaśmiała blondynka.
-Nie jesteś głodna?-zapytała Violetta.
-Bardzo-powiedziała Lu podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Co powiesz na spaghetti?
-Zawsze-powiedziała i ruszyła w stronę kuchni.
-Serio?Akurat ten film?Widziałam go już setki razy.
-Jak zobaczysz go jeszcze raz to nic ci nie będzie-powiedziała blondynka siadając na kanapie.
-Mam nadzieję-zaśmiała się brązowooka.
-Poza tym nigdy nie oglądałyśmy go razem.
-Okej już nic nie mówię.Może być.-Trochę mi niedobrze-powiedziała po chwili szatynka biorąc łyk wody.
-Może zjadłaś coś nieświeżego albo...albo grypa.
-Nie, myślę, że to dzisiejszy lunch.Nie był pierwszej jakości.A może Stacey mi coś dorzuciła do niego-zaśmiała się Violetta.
-Stacey?-zapytała Ludmiła.
-Sekretarka w firmie.Nie lubi mnie.
-Zgaduję, że z wzajemnością?-zaśmiała się blondynka.
-No raczej-powiedziała Violetta również się śmiejąc.Nagle szatynka zerwała się i pobiegła do łazienki.Blondynka pobiegła za nią.Przez zamknięte drzwi udało jej się usłyszeć, że szatynka wymiotuje.
-Vilu wszystko w porządku?-spytała zmartwiona.
-Tak,wszystko okej.
-Musisz jutro iść do lekarza-powiedziała Ludmiła.
-Może to po prostu ten lunch-powiedziała wychodząc z łazienki.
-Ale jak ci nie przejdzie to zaciągnę cię siłą do lekarza okej?
-Okej Lu-powiedziała.Wiedziała, że przyjaciółka tak łatwo nie odpuści.To nie w jej stylu.
-Mówię ci normalnie nie mogłem słowa wypowiedzieć-mówił Włoch.-Była taka piękna i ten jej głos.Już nigdy jej nie zobaczę-powiedział smutny.
-Nie ma rzeczy niemożliwych-powiedział szatyn klepiąc przyjaciela po ramieniu.
-A ty?Jak tam z Violettą.
-Ni jak.
-Sprawy ani trochę nie ruszyły w przód?-zapytał zdziwiony.
-Nie.
-Serio?
-Tak Fede serio.
-To chyba pierwsza dziewczyna, która cię nie chce-zaśmiał się.-A wtedy na imprezie?Gdzie zniknęliście?
-Odprowadziłem ją do domu-skłamał.
-Nie wierzę.Ty?Ty nie wykorzystałeś takiej okazji?Laska była kompletnie pijana i tak nic by nie pamiętała.
-Nie, odwiozłem ją do domu.Nie miałem ochoty na nic więcej.
-Kim jesteś i gdzie jest Leon Verdas?
-Słuchaj muszę iść.Jutro mam jeszcze masę pracy.
-Przecież jutro jest sobota.
-Wiem, ale, ale i tak muszę przejrzeć papiery i w ogóle-powiedział biorąc bluzę do ręki.-Siema-powiedział wychodząc z mieszkania.
-Tak, cześć-powiedział Federico.Wiedział, że on coś ukrywa, ale skoro nie chciał powiedzieć widocznie miał jakieś powody.Włoch postanowił nadal myśleć o cudownej blondynce, której prawdopodobnie już nigdy nie zobaczy.
______________________________________________________________________________
Tak prezentuje się 2 rozdział :)
Wiem, ze chcielibyście, aby rozdział pojawił się na innym blogu jednak tylko tu miałam gotowy, dawno napisany i dlatego pomyślałam, że opublikuje go.
Dziś wyjeżdżam do Warszawy!!
Aaaaa!
Jak się cieszę!
To ostatni taki długi wyjazd z moją klasą...
Czy chcecie dedykacje dla siebie?
Piszcie w komentarzach :)
Życzę miłego czytania! ♡♥
Pozdrawiam!
Tini Blanco ♡
-Z czego się tak śmiejesz?-zapytał zdezorientowany.
-Z ciebie-odpowiedziała wprost.
-Czemu ze mnie?Jestem aż taki śmieszny?
-Przeglądnąłeś już papiery?-nie zwróciła uwagi na jego poprzednie pytanie.
-No nie, ta znowu o tych durnych papierach.Denerwujesz mnie.
-Powiedzmy sobie szczerze.Ty nigdy nie polubisz mnie, a ja nigdy nie polubię ciebie.Proste?Proste.Nie jesteś w moim typie.
-Czemu niby?
-Dziewczyna z takim tyłkiem jak ja, nigdy nie spojrzy na faceta z taką twarzą jak ty-powiedziała i zaśmiała się na koniec.
-Że niby ja jestem brzydki?!Popatrz na siebie.Ty też nie jesteś idealna-skłamał.
-Nie mówię, że jesteś brzydki.Okej mogłeś mnie źle zrozumieć, bo nie należysz do najinteligentniejszych osób.Po prostu nie jesteś w moim typie.
-Jestem w typie każdej dziewczyny-powiedział z przekonaniem.
-A jednak nie każdej-odgryzła się i wróciła do poprzedniego zajęcia, czyli pracy.
Blondynka przemierzała właśnie ulice Buenos Aires.Kawa, którą trzymała w ręku nie była już gorącym napojem, a zimną cieczą.Wyrzuciła ją do pierwszego napotkanego kosza.Poza szumem morza można było usłyszeć stukanie obcasów o betonową posadzkę.Wyciągnęła telefon z jaskrawo czerwonej torebki i wybrała numer do przyjaciółki.
-Vilu?Prześlesz mi ten adres?
-Tak,a gdzie jesteś.
-Właśnie niedawno wyszłam z lotniska.
-To zaraz przesyłam.Ja będę w mieszkaniu za jakieś pół godziny.
-Jesteś w pracy?
-Tak, niestety.
-Nie przeszkadzam-zaśmiała się i rozłączyła.Nagle zderzyła się z kimś.
-Uważaj jak chodzisz!-krzyknęła podnosząc torebkę z ziemi.Kiedy zobaczyła swój powód potknięcia się, jej wyraz twarzy od razu się zmienił.Kiedy spojrzeli na siebie, uśmiechnęli się do siebie.
-He,hej-wydukał.-Przep,przepraszam to moja wina-dodał nadal się jąkając.Dziewczyna onieśmielała go.Sprawiała, że czuł się nieśmiały.Nie poznawał samego siebie.Normalnie zagadałby jakoś, czyli gadka na podryw i te sprawy,ale przy niej nie mógł z siebie nic wydusić.
-To ja przepraszam.Nie powinnam tak na ciebie krzyczeć-powiedziała zakładając kosmyk włosów za ucho.jej drobne, mocno różowe usta idealnie pasowały do delikatnie różowych powiek.Mogłaby być modelką-pomyślał Włoch wpatrując się w nią.Różowa koszulka i pastelowa spódnica idealnie komponowały się ze sobą.Wydawała się taka delikatna i bezbronna.
-To ja już pójdę-powiedziała znów zakładając kosmyk długich,blond włosów z ucho.
-Cze,cześć-wydukał Włoch na pożegnanie.Stał nieruchomo dopóki tajemnicza blondynka nie zniknęła za rogiem.Wiedział, że już nigdy jej nie zobaczy.
-Violetta!-krzyknęła blondynka zauważając szatynkę na schodach.
-Lu!-również krzyknęła i podbiegła do niej.Ta przytuliła ją mocno.-Długo czekasz?-zapytała Violetta kiedy się od siebie oderwały.
-Nie, jakieś piętnaście minut-powiedziała biorąc walizki do rąk.
-Przepraszam, ale były straszne korki-wyjaśniła brązowooka wyciągając klucze z torebki.
Po chwili weszły do środka.
-Łóżko-powiedziała Ludmiła i rzuciła się na nie.Szatynka położyła się obok niej.
-Poznałam dziś faceta-palnęła Lu.
-Jakiego?-szatynka aż podskoczyła z radości.
-Jest taki piękny i boski i w sumie widzieliśmy się przez około 5 minut i nigdy już go nie spotkam-powiedziała.-A ty?Jak sobie radzisz?-zapytała po chwili szatynkę.
-Mam szefa, który jest nieznośny, ale za to cholernie seksowny.Cały czas mnie podrywa.
-To na co czekasz?-zapytała Ludmiła.
-Nie chcę żeby tamto się powtórzyło-powiedziała Violetta ocierając łzę.
-Musisz o tym zapomnieć Vilu.Przyjechałaś tutaj aby zacząć nowe życie.Nie możesz się tym cały czas zadręczać.
-Mu i tak chodzi tylko o jedno.Zaliczy mnie i będzie szukał następnej-powiedziała dziewczyna.
-Skąd możesz to wiedzieć?Może nie chodzi mu tylko o to.
-Błagam cię, wczoraj miział się z jakąś laską w gabinecie.Gdybym tam nie weszła...
-Zmieńmy temat-zaśmiała blondynka.
-Nie jesteś głodna?-zapytała Violetta.
-Bardzo-powiedziała Lu podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Co powiesz na spaghetti?
-Zawsze-powiedziała i ruszyła w stronę kuchni.
-Serio?Akurat ten film?Widziałam go już setki razy.
-Jak zobaczysz go jeszcze raz to nic ci nie będzie-powiedziała blondynka siadając na kanapie.
-Mam nadzieję-zaśmiała się brązowooka.
-Poza tym nigdy nie oglądałyśmy go razem.
-Okej już nic nie mówię.Może być.-Trochę mi niedobrze-powiedziała po chwili szatynka biorąc łyk wody.
-Może zjadłaś coś nieświeżego albo...albo grypa.
-Nie, myślę, że to dzisiejszy lunch.Nie był pierwszej jakości.A może Stacey mi coś dorzuciła do niego-zaśmiała się Violetta.
-Stacey?-zapytała Ludmiła.
-Sekretarka w firmie.Nie lubi mnie.
-Zgaduję, że z wzajemnością?-zaśmiała się blondynka.
-No raczej-powiedziała Violetta również się śmiejąc.Nagle szatynka zerwała się i pobiegła do łazienki.Blondynka pobiegła za nią.Przez zamknięte drzwi udało jej się usłyszeć, że szatynka wymiotuje.
-Vilu wszystko w porządku?-spytała zmartwiona.
-Tak,wszystko okej.
-Musisz jutro iść do lekarza-powiedziała Ludmiła.
-Może to po prostu ten lunch-powiedziała wychodząc z łazienki.
-Ale jak ci nie przejdzie to zaciągnę cię siłą do lekarza okej?
-Okej Lu-powiedziała.Wiedziała, że przyjaciółka tak łatwo nie odpuści.To nie w jej stylu.
-Mówię ci normalnie nie mogłem słowa wypowiedzieć-mówił Włoch.-Była taka piękna i ten jej głos.Już nigdy jej nie zobaczę-powiedział smutny.
-Nie ma rzeczy niemożliwych-powiedział szatyn klepiąc przyjaciela po ramieniu.
-A ty?Jak tam z Violettą.
-Ni jak.
-Sprawy ani trochę nie ruszyły w przód?-zapytał zdziwiony.
-Nie.
-Serio?
-Tak Fede serio.
-To chyba pierwsza dziewczyna, która cię nie chce-zaśmiał się.-A wtedy na imprezie?Gdzie zniknęliście?
-Odprowadziłem ją do domu-skłamał.
-Nie wierzę.Ty?Ty nie wykorzystałeś takiej okazji?Laska była kompletnie pijana i tak nic by nie pamiętała.
-Nie, odwiozłem ją do domu.Nie miałem ochoty na nic więcej.
-Kim jesteś i gdzie jest Leon Verdas?
-Słuchaj muszę iść.Jutro mam jeszcze masę pracy.
-Przecież jutro jest sobota.
-Wiem, ale, ale i tak muszę przejrzeć papiery i w ogóle-powiedział biorąc bluzę do ręki.-Siema-powiedział wychodząc z mieszkania.
-Tak, cześć-powiedział Federico.Wiedział, że on coś ukrywa, ale skoro nie chciał powiedzieć widocznie miał jakieś powody.Włoch postanowił nadal myśleć o cudownej blondynce, której prawdopodobnie już nigdy nie zobaczy.
______________________________________________________________________________
Tak prezentuje się 2 rozdział :)
Wiem, ze chcielibyście, aby rozdział pojawił się na innym blogu jednak tylko tu miałam gotowy, dawno napisany i dlatego pomyślałam, że opublikuje go.
Dziś wyjeżdżam do Warszawy!!
Aaaaa!
Jak się cieszę!
To ostatni taki długi wyjazd z moją klasą...
Czy chcecie dedykacje dla siebie?
Piszcie w komentarzach :)
Życzę miłego czytania! ♡♥
Pozdrawiam!
Tini Blanco ♡