czwartek, 12 marca 2015

Rozdział 3-Wykorzystałeś mnie!

 Rozdział dedykuję Natalii ^^
Za to, że sprawiasz, że nadal mam chęć do pisania ^^
____________________________________________________________________________________________
4 dni później.
-Bez gadania!-powiedziała Ludmiła podając jej test ciążowy.
-Lu ja z nikim nie spałam słyszysz?!To niemożliwe żebym była w ciąży-wyjaśniała szatynka.
-Ale chociaż całkowicie wykluczymy ciąże.Jest z tobą co raz gorzej Vilu.Skoro nie chcesz iść do lekarza to same musimy to wyjaśnić-powiedziała.Dziewczyna zamknęła się w łazience.Była pewna, że wynik testu będzie negatywny jednak jej przyjaciółka nie mogła tego zrozumieć.Nie da jej spokoju jeśli tego nie zrobi.Postanowiła wykonać ten cholerny test .
-Już?-pytała zdenerwowana blondynka.Czekała przed łazienką, aż brązowooka skończy.Nie usłyszała jednak odpowiedzi.-Wszystko w porządku Vilu?-spytała ponownie.Znów nie usłyszała odpowiedzi.
Nagle drzwi łazienki otworzyły się,a z nich wyszła zapłakana Violetta.Ominęła przyjaciółkę i wzięła płaszcz.
-I co?-zapytała zmartwiona blondynka.
-Kłamał-powiedziała.-Ten zasrany sukinsyn kłamał-powiedziała i wyszła trzaskając drzwiami.
Ludmiła wybiegła za nią.
-Violetta o co chodzi?!-krzyknęła.Jednak nie było jej już na klatce schodowej.Wybiegła przed budynek.Zauważyła jak wsiada do taksówki.Za nim zdążyła podbiec samochód odjechał.
Martwiła się o nią.Nie wiedziała o co chodzi.Wróciła do domu i weszła do łazienki.Wzięła test ciążowy do ręki.Wynik był pozytywny.Wzięła drugi, który Violetta zrobiła żeby potwierdzić poprzedni.Na tym wynik również był pozytywny, co oznaczało, że Castillo jest w ciąży.Tylko z kim?

Piosenka
Weszła do firmy i przebrnęła przez korytarz niemal jak huragan.
-Nie możesz tam teraz wejść.Odbywa się konferencja!-mówiła Stacey zatrzymując szatynkę.Ta jednak odepchnęła ją i bez wahania weszła do sali konferencyjnej.Wszyscy zwrócili wzrok na nią.
-Ty sukinsynie!-krzyknęła i popchnęła Verdasa.
-Uspokój się-powiedział.-Przepraszam na chwilę-powiedział do facetów zdziwionych całą tą sytuacją.Siłą wyprowadził szatynkę z sali i zaprowadził do gabinetu.
-Odbiło ci czy jak?!-zapytał zdenerwowany.
-Mi?!Idioto nienawidzę cię!-krzyknęła i chciała mu się wyrwać jednak on trzymał ją mocno.Zaczęła bić pięściami w niego.Złapał ją za ręce uniemożliwiając jej kolejne ciosy.
-Co się stało?Violetta popatrz na mnie!-krzyknął próbując ją uspokoić.
-Dlaczego nie powiedziałeś mi, że spaliśmy ze sobą?!Dlaczego skłamałeś?!-zapytała nie powstrzymując łez.
-Kto ci powiedział?-zapytał.Wiedział, że nie ma już odwrotu.
-Nikt, ja, ja po prostu
-Co po prostu?-przerwał jej.
-Jestem w ciąży!-krzyknęła mu prosto w twarz i wyszła.Stał jak sparaliżowany.Po chwili opamiętał się i wybiegł za nią.
-Zaczekaj!-krzyknął gdy znikała już za rogiem korytarza.-Violetta!-krzyknął ponownie.Dziewczyna zatrzymała się ku jego zdziwieniu.
-No co?!-zapytała zapłakana.
-Ja,ja po prostu nie chciałem, żeby było tak jak zawsze.
-Czyli jak?!
-Nie chciałem, żebyś myślała, że cię wykorzystałem, bo miałem do tego idealną okazję-powiedział zakłopotany.
-Zrobiłeś to Leon!Wykorzystałeś mnie!
-Ale żałowałem tego i, i właśnie dlatego skłamałem.Nie wiedziałem, że kiedykolwiek się dowiesz.
-Nie pogrążaj się jeszcze bardziej-powiedziała.Całej sytuacji przyglądali się ludzie z sali konferencyjnej i Stacey.
-Co tak patrzycie?!-zapytała szatynka płacząc.-Koniec przedstawienia!-dodała i wyszła.


4 dni później
-Kim jesteś?-zapytała szatyna stojącego w drzwiach.
-Leon-powiedział i wyciągnął do niej rękę.
-Ludmiła.Przyjaciółka Violetty-odpowiedziała ściskając jego rękę.
-Mogę się z nią zobaczyć?-zapytał z nadzieją.
-Nie chce z nikim rozmawiać.Nawet ze mną.
-Mogę spróbować?
Blondynka po chwili zastanowienia otworzyła drzwi szerzej wpuszczając go do środka.
-Porozmawiajcie.Ja,ja pójdę się przejść-powiedziała Lu ubierając płaszcz.
-Dzięki-powiedział do i uśmiechnął się delikatnie.Po chwili nie było już blondynki.Leon nie wiedział, który to pokój więc sprawdził wszystkie w mieszkaniu.To na pewno ten-pomyślał stojąc przed zamkniętymi na klucz drzwiami.
-Vilu?-zapytał nieśmiało.Nie usłyszał odpowiedzi.-Violetta ja...przepraszam.Nie chciałem, żeby to tak wyszło.Wiem, że głupie przepraszam nie wystarczy, ale...nie wiem, co mam zrobić.Obiecuję ci, że zajmę się wami.Tobą i naszym dzieckiem.Przepraszam, że cię zraniłem.Jestem totalnym kretynem, ale wynagrodzę ci to obiecuję.Nie zostawię cię.Ja wtedy, tamtej nocy gdy to już się wydarzyło żałowałem tego, bo wiedziałem, że gdybyś była trzeźwa nie chciałabyś tego.Dlatego skłamałem, ale ja,ja naprawdę nie chciałem.Chciałem, żeby z tobą było inaczej.Przy tobie poczułem coś innego niż przy innych dziewczynach.Wiem, że znamy się bardzo krótko,ale ja czuję, że ty jesteś tą jedyną-powiedział.Drzwi jednak nie otworzyły się.
-Pamiętaj, że nie odpuszczę-powiedział i kiedy odchodził drzwi otworzyły się, a w nich stała zapłakana Violetta.Szatyn podszedł i przytulił ją mocno.Ta wtuliła się w niego.Po raz pierwszy poczuła zapach jego perfum.Były takie męskie...a, a zarazem słodkie jak czekolada.Dziewczyna uwielbiała czekoladę.Praktycznie nie wyobrażała sobie życia bez tego cuda.
-Nie dam rady-powiedziała nadal płacząc.
-Damy radę słyszysz?Nie zostawię cię-powiedział.
-Nie o to chodzi.Nie dam rady być z kimś takim jak ty-powiedziała odsuwając się od niego.
-Jak to?Przecież wyjaśniłem ci wszystko.Powiedziałem, że nie chciałem tego.
-Leon ty naprawdę nic nie rozumiesz?!Każdej dziewczynie powiedziałbyś to samo gdyby miała mieć z tobą dziecko.Gdybym nie zaszła w ciążę po prostu potraktowałbyś mnie jak każdą inną.Co ty sobie w ogóle myślisz?!Że przyjdziesz tu sobie ot tak i powiesz sztuczne przepraszam, i że mnie kochasz?!Nie Leon wyobraź sobie, że to tak nie działa.Jesteś zwykłym kretynem.Wyjdź z mojego mieszkania i nigdy więcej nie wracaj-krzyczała zdenerwowana.
Szatyn nic nie odpowiedział.Po prostu wyszedł.Zostawił ją samą.Samą z tym wszystkim.
-Vilu nie płacz już-powiedziała blondynka.Violetta opowiedziała jej wszystko.O imprezie i o tym,że następnego dnia była w domu Verdasa.
-Ty nie rozumiesz.Ja nie dam rady wychować tego dziecka.Nie poradzę sobie z tym sama-powiedziała płacząc.
-Nie jesteś sama.Ja tutaj jestem-powiedziała przytulając ją.
-Jak on mógł mi to zrobić?!-powiedziała biorąc kolejną chusteczkę.
-To kretyn.Nie zasługuje na ciebie.Nie myśl już o nim-powiedziała
-Nie wiem co mam robić.Nie mam pracy i nie wiem jak sobie poradzę z dzieckiem, gdy nie będę zarabiać.
-Jak to nie masz pracy?Wyrzucił cię?!-zapytała oburzona blondynka.
-Nie, ale ja nie chcę go widzieć-powiedziała.
-Vilu sądzę, że nadal powinnaś tam pracować.Przynajmniej do tego czasu, aż nie urodzisz-powiedziała Ludmiła.
-Masz rację.Dam sobie radę.Jestem silna.Poza tym mam ciebie-powiedziała przytulając przyjaciółkę.
Były jak siostry.Znały się od dzieciństwa.Ich mamy też się przyjaźniły, dlatego się poznały.Violetta nie miała już rodziców.Jej tata odszedł od mamy kiedy była jeszcze małym dzieckiem, a jej mama zmarła na raka kiedy Violetta miała szesnaście lat.Zajmowała się nią ciocia-siostra jej mamy, a kiedy skończyła osiemnaście lat znalazła pracę i mieszkanie w Madrycie.Od tamtego czasu nie widziała się z ciocią.Nigdy nie miała z nią dobrego kontaktu.Uważała, że to przeze nią tata odszedł o mamy i dlatego jej mama zmarła.Nie wiedziała czemu ciocia tak uważa.Nigdy o to nie pytała.Chciała po prostu jak najszybciej wyprowadzić się od niej.
________________________________________________________________________________
Hejoo! <3
Tak, dodałam nowy rozdział na Waszym chyba na razie jak zauważyłam najmniej lubianym blogu :D
No, ale nie dziwię się są tutaj dopiero 3 rozdziały ^^
Kolejna dedykacja już jest! ^^
Następna będzie dla...
Ja już wiem :D
Nie będę przedłużać! :D
Życzę miłego czytania!
Pozdrawiam! <3
Tini Blanco <3
4 komentarze=Rozdział 4 :D
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!